Translate

piątek, 30 marca 2018

SZROHISTORIA: Wrocławska giełda samochodowa


Doszły mnie dziś smutne wieści - zamknięto znaną wrocławską giełdę samochodową na ulicy Gnieźnieńskiej. Już od jakiegoś czasu taki wariant wydawał sie coraz bliższy - sprzedających było coraz mniej, w końcu przeniesiono plac z samochodami na sąsiedni, ale znacznie mniejszy teren, na którym wcześniej sprzedawano tylko części do aut. Tę większą część placu kupił jakiś deweloper i najprawdopodobniej zostawianie ona zabudowana kolejnym wspaniałym kartonowym osiedlem o prestiżowej nazwie. Dziś rozmawiałem z ojcem i potwierdził mi, że nawet ta mała część już nie funkcjonuje... Planowałem zrobić jakiś materiał wideo o giełdzie ale nie zdążyłem. Dziś kilka osobistych słów o tym miejscu - bo to mu się należy.


Pamiętam, że chodziłem tam już jako łepek z ojcem, w czym pewnie można doszukiwać się fundamentów mojej pasji do samochodów. W ostatnich latach lubiłem tam iść bez żadnego konkretnego powodu - raczej ze względów sentymentalnych, bo rzadko kiedy trafiało się jakieś auto, które było dla mnie interesujące. Chyba ze 3 lata temu trafiłem na perfekcyjnego pod każdym względem Mercedesa C124 z czerwonym materiałowym wnętrzem. Był do wyrwania za 24.000 zł, kilka tygodni później widziałem go na stronach jednego ze znanych dealerów Mercedesa za 32.000 zł. Pamiętam, że pod koniec najlepsze auta (jak dla mnie) stały zawsze nie na samym placu, a na wąskiej uliczce dojazdowej do giełdy - z wiadomych względów była to najlepsza lokalizacja na sprzedaż auta, a do tego całkowicie darmowa. To tam już od wczesnego rana zawsze ustawiały się największe gruzy za 1000, czy 2000 złotych. Kiedyś wśród chińskich skarpet, akcesoriów wędkarskich i używanych opon wypatrzyłem całkiem ładną czerwoną Hondę Prelude III generacji - ale to była dla mnie radocha. 

Pamiętam jeszcze jedną rzecz - ten jeden jedyny raz miałem czynny udział w zakupie auta na tej właśnie giełdzie. Kolega poszukiwał czegoś na start, swojego pierwszego samochodu. Nie wiem co mi strzeliło do łba, ale stwierdziłem - idziemy na giełdę! No i poszliśmy. Na miejscu naszą uwagę przykuło Audi 80 w bardzo nietypowym, niebieskim kolorze. Pod maską siedziało niezabijalne 2.0 90 KM - prosty, niewysilony i co za tym idzie trwały silnik. 80-tka kosztowała 3,5 koła i wydawała się spoko opcją na pierwsze auto dla Marka - w końcu to porządne niemieckie auto z tych lat, kiedy jeszcze projektowano samochody z nastawianiem na długoletnią i bezproblemową eksploatację. Niestety z czasem auto okazało się chybionym zakupem - psuło się dosyć często, a kulminacją wszystkiego była zatarta panewka korbowodowa. Marek chyba po roku sprzedał to cholerstwo w diabły za jakieś grosze tuż po nieudanej naprawie silnika. Do dziś ma uraz do - jak to często mawia - "kAudi" :)

Szkoda, że to wszystko to już historia... Teraz w razie czego pozostaje chyba tylko giełda w Lubinie - jakieś 80 km od Wrocławia, za to jest ona wciąż bardzo duża. Byłem tam dobre 10 lat temu - może wybiorę się znowu, bo może i ta giełda zniknie za jakiś czas.



To ostatni wpis w tym miesiącu - udanych świąt ziomki!


wtorek, 27 marca 2018

ZAKUPIWSZY: Honda Accord VII



Witam. Na wstępie zaznaczę, że w tym cyklu wpisów opisuję motoryzacyjne zakupy moje, ale i te do których byłem zatrudniany, lub brany jako tzw. ekspert. Poprzednio w przypadku Skody Superb nie dla wszystkich było to jasne - stąd podkreślam ponownie ten fakt. Zaczynamy.

Moja kuzynka i jej facet - Kuba szukali dla siebie jakiegoś kombiaka do 18, a nawet 20 koła, gdyby udało się trafić na coś naprawdę spoko. Moja kuzynka od początku była dosyć wycofana, więc z Kubą przeczesywaliśmy ogłoszenia w poszukiwaniu jakiś fajnych 4 kółek dla nich. Początkowo idea była taka by rozglądać się za Audi A6 C5 z jednym z dwóch silników - doradzałem 2.0 131 KM lub 2.4 V6 170 KM. Od razu odrzuciłem diesle - bo to diesle, turbodoładowana benzyna 1.8 również była, moim zdaniem, nieco bez sensu w ich przypadku. Dzwoniliśmy po handlarzach, sprawdzaliśmy cepik, przebiegi w ASO i po jakimś czasie nastąpiła totalna zmiana kierunku. Zasugerowałem Legacy IV generacji z silnikiem 2.0 165 KM w wersji Bi-Fuel ze wzmocnionymi gniazdami zaworowymi - w sam raz pod LPG, które zresztą już było na pokładzie. Namierzyliśmy bowiem fajny egzemplarz z Głogowa po wymianie sprzęgła, koła dwumasowego i rozrządu za chyba 18 koła. Mieliśmy już nawet jechać, ale wtedy zagadałem z moim znajomym z pracy i wyszło, że niestety 2.0 DOHC ma tę pieprzoną płytkową regulację luzu zaworowego i taka operacja wiąże się ze zrzucaniem silnika i wydatkiem około 2 koła. Auto, które było na naszym celowniku miało to robione jakieś 50.000 km temu, ale nie było to potwierdzone fakturami, więc stwierdziłem, że mimo wielu zalet tego auta chyba lepiej będzie poszukać czegoś bardziej standardowego. To miało być ich pierwsze auto i nie chciałem, żeby zaczynali od takich nieciekawych doświadczeń motoryzacyjnych. Albo od regeneracji turbosprężarki. 

Na 2.5 SOHC nie było budżetu (tam jest normalna "śrubkowa" regulacja luzu zaworowego), więc jako, że jestem hondziarzem (choć obecnie niepraktykującym;) podsunąłem pomysł zakupu Accorda VII z silnikiem 2.0 155 KM, choć już z początku był odrzucany ze względu na, nazwijmy to, "trudną estetykę" właśnie wersji kombi (sedes wygląda bardzo ładnie), która kojarzy się z karawanem. Pomimo tego jest to po prostu bardzo dobra konstrukcja, która obok takich oczywistości jak świetne i bezawaryjne silniki charakteryzuje się (W KOŃCU!) całkiem dobrze zabezpieczoną blachą - a to często bywało jedną z nielicznych wad samochodów od Hondy. Opinia ta znakomicie odzwierciedla się w dosyć wysokich cenach tego modelu na rynku wtórnym.





Dosyć szybko wytypowałem rokującego kandydata - na szczęście z Wrocławia. Accordeon był w bardzo ładnym niebieskim kolorze, miał wg. sprzedającego 219.000 przebiegu, komplet dokumentów (książka serwisowa, instrukcje obsługi, ostatni TUV z potwierdzeniem przebiegu), no i pochodził od pierwszego właściciela. Jak zawsze trzeba podchodzić do tego typu rewelacji z dużą dozą ostrożności, ale rozmowa ze sprzedającym utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto zobaczyć to auto na żywo - zwłaszcza, że nie mieliśmy daleko. Po przyjeździe na miejsce ukazała się naszym oczom ładna niebieska Honda Accord, lecz dosyć... brudna,  co paradoksalnie od razu uznałem za plus. Na oponach nie było też śladów plaka - co za ulga, bo mam już alergię na picowane na potęgę "igiełki". Szybko sprawdziłem całe nadwozie miernikiem grubości powłoki lakierniczej - zakres był od 80 do 110 mikrometrów, czyli bez wątpienia był to pierwszy lakier. Szczeliny, podłużnice - wszystko w porządku. Linia boczna idealnie równa, żadnych wgniotek, żadnych większych rysek. Wnętrze bardzo przyzwoite, kierownica bez żadnych śladów zużycia, nieznacznie wytarta gałka zmiany biegów, nieznacznie zmęczony boczek fotela kierowcy. Po otwarciu maski oprócz nowego akumulatora zauważyłem tylko małą plamkę rdzy na lewym kielichu i trochę korozji pod plastikową osłoną pasa przedniego - jak na 15-letnie auto całkiem nieźle. W schowku znalazłem fakturę zakupu tego auta z 2003 roku. Pierwsza pozycja na fakturze to sam samochód za 18800 Euro, druga to 65 litrów benzyny po 0,90 Euro za litr. Acco generalnie zrobił na mnie bardzo dobre pierwsze wrażenie - postanowiliśmy się nim zatem przejechać





Pierwsze odczucia z jazdy bardzo dobre - wszystko pracuje tak jakby auto faktycznie miało ten przebieg. Pierwsze metry pokonywaliśmy po pofałdowanej nawierzchni z kostki granitowej - idealnie na sprawdzenie zawieszenia. Pracowało ono świetnie, nic we wnętrzu się nie tłukło, praca skrzyni biegów idealna - biegi wchodzą z takim charakterystycznym leciuteńkim i przyjemnym oporem. No i wszystko byłoby spoko, gdyby nie to, że pojawił się przed nami dłuższy i wyłączony z normalnego ruchu odcinek - myślę sobie - zobaczmy jak tam kopie V-tec. Cisnę więc, 3000, 4000, 5000 i nagle bach - wywala kontrolkę "check engine" plus ograniczenie obrotów do 3000. Wróciliśmy już normalnym tempem na miejsce i podłączyliśmy się przez OBD by sprawdzić o co chodzi. Wypluło jeden błąd - P2646, czyli niskie napięcie obwodu wyłącznika ciśnieniowego oleju. Chodzi konkretnie o zawór V-teca. Mogło być wiele przyczyn takiego stanu -  nie chcę się tutaj o tym rozpisywać. Jak dla mnie brzmiało to na jakąś pierdołę i tak zostawiliśmy ten egzemplarz. Sprzedający jeszcze tego samego dnia obiecał wrzucić auto do swojego mechanika i sprawdzić o co dokładnie chodzi. Naprawa wymagała niestety narzędzi specjalistycznych, więc sami nie mogliśmy specjalnie nic wskórać. Podejrzewam, że 3/4 osób w takim momencie porzuciłoby ten konkretny egzemplarz, ale dla mnie był jednak "rozwojowy" - bo czułem, że to jakaś pierdoła.



Mimo to szukaliśmy w międzyczasie innych aut. Znaleźliśmy takiego samego Accorda, tylko w innym kolorze, z jasnym wnętrzem, 2 lata młodszego (2005), no i z polskiego salonu. Auto kupione we Wrocławiu i użytkowane przez 3 właścicieli. Przebieg 231.000 km - o ile dobrze pamiętam, czyli nieznacznie większy niż poprzedni Acco. Nie było daleko, wiec od razu umówiliśmy się na oględziny. Auto było na sprzedaż, gdyż właściciele obrośli w służbówki i Honda głównie stała sobie od jakiegoś czasu w garażu (w ciągu ostatniego roku tylko 5000 km przelotu, co było widoczne w cepiku). Standardowo sprawdziłem lakier - wszędzie nominalnie, ale sama powłoka nie była w tak dobrym stanie jak w tym niebieskim egzemplarzu - było trochę większych rys i ze dwie małe wgniotki. Silnik suchy, generalnie nie za bardzo było się do czego przyczepić. Pojechaliśmy zobaczyć jak się nim śmiga itd. W trakcie jazdy zadzwonił właściciel tego poprzedniego - niebieskiego. Okazało się, że był zapchany filtr zaworu v-teca. Wystarczyło go wyczyścić, wymienić taki dodatkowy, a na końcu wymienić olej + filtr i po sprawie. Była do dobra wiadomość, bo ta szara nie przypasowała ani mnie, ani Kubie. Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy ponownie zobaczyć niebieską, korzystając z tego, że byliśmy na świeżo po oględzinach szarej. Niebieska była pod każdym względem lepsza - również pod względem wyposażenia. Miała elektrycznie zamykaną klapę i fajną ciekawostkę pod podłogą bagażnika - zamiast koła dojazdowego producent zapewnił mały kompresor i specjalny płyn do opon (zestaw wyglądał na nigdy nie używany). Fajny ficzur zwłaszcza w przypadku chęci montażu LPG - wtedy butla wejdzie do wnęki koła zapasowego i nie będzie konieczne posiadanie "dojazdówki".

Następnego dnia umówiliśmy się jeszcze na przegląd techniczny, bo chciałem zobaczyć Accorda od spodu + sprawdzić czy nie ma jakiś wycieków z układu napędowego. Ze zdziwieniem odnotowałem, że oprócz nalotu rdzy na niektórych el. zawieszenia nie było poważnej korozji. Silnik i skrzynia suche jak pieprz. Nie pozostawało nic wincyj, jak ustalić ostateczną cenę i dokonać zakupu. 



PS. Kuba wpadł w hondziarstwo jak śliwka w kompot. Dzień po zakupie wysyłał mi najlepsze (czyli najgłupsze) memy z linii "vtec just kicked in yo" :D T


PS2. To mój ulubiony:











niedziela, 25 marca 2018

MINIMIKS WARSZTATOWY cz. 4


Witam. Ostatnio przy okazji poszukiwania auta dla kuzynki (niedługo będzie wpis z cyklu "Zakupiwszy") miałem okazję poszperać trochę po okolicy, której wcześnie nie eksplorowałem - a to był błąd. W ciągu zaledwie 10 minut trafiłem na wiele interesujących fur - zobaczcie sami.

Na Prelude III generacji zawsze patrzę przychylnym okiem ze względu na wspólną historię
Ta niestety w automacie i sadząc po nielakierowanych zderzakowych to pewnie jakaś tańsza, gaźnikowa wersja
Z tyłu bardziej podoba mi się polift
Volvo 343 DL
Pięknie przyozdobione lodem


Acura Legend



To ciekawostka - Mercedes R129 od FAB Design


Daimler jest na sprzedaż - LINK
Ktoś na FB rozśmieszył mnie tekstem, że to koło pasuje jak siodło do dzika
Ale chyba nie jest aż tak źle

Na koniec poliftowy LS400 (UCF 20 II) w bardzo ładnym stanie. W sumie to nawet nie wiedziałem, że to auto miało aż dwa lifty.


Jeśli Wam mało to gorąco polecam poprzednie wpisy z tej serii:

[Miks Warsztatowy cz. 3]
[Miks Warsztatowy cz. 2]
[Miks Warsztatowy cz. 1] 

 


środa, 21 marca 2018

PRAWDZIWA PATYNA: Peugeot 405 zatrzymany w czasie


Witam. Wczoraj dostałem od Piotrka - stałego czytelnika szrociaków - bardzo fajne materiały zdjęciowe z Gdańska. Otóż sąsiad rodziny Piotrka posiada od nowości Peugeota 405. No i nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że auto zalega w tym samym miejscu od co najmniej od 6 lat. Enjoy!











sobota, 17 marca 2018

OKRESOWE WYPRÓŻNIENIE TELEFONU cz. 28


Witam. Kontynuujemy opróżnianie zasobów zdjęć starych fur jakie udało mi się złapać przy jakieś tam okazji na mieście, albo bez okazji, albo nie w mieście i bez okazji, tudzież  nie w mieście i przy okazji ;) Czeka na Was świeża (no może nie do końca, bo jak widać pochodzą jeszcze z drugiej połowy 2017 roku) porcja 46 fot.





Całkiem ładne ujęcie wyszło


Nie kupujcie w znanym sklepie tego otwieracza - u mnie po jakiś 10 minutach trafił do kosza. Tak był przydatny


A teraz dwie czerwone Hondy z najlepszych lat tej marki



Buick Skylark Convertible rocznik 1967



105-tka z pionową rejestracją wygląda zajebiście

Kadett B - pamiętam, że dosyć dużo czasu zajęło Wam odszyfrowanie co to za auto w TYM konkursie
A to jeszcze jakieś resztki zdjęć z ubiegłorocznego Topacza
Fajne "resztki" :D
Aleś szary i smutny

Wyprawa do Czech i najlepsze znalezisko - jakiś Ford z lat 30.

No a tego to od cholery wciąż
W końcu to zaskakująco dobre auto

Wspaniale dobrane koło
Chyba ktoś zrozumiał błąd i porzucił go
Niby zwykły Arab, ale jakie ciekawe wnętrze skrywał



Ten niebieski zaskoczył mnie tym

Dużo dziś E34


Fajny
Na koniec W115, które zaparkowało na tyle blisko biura, że nie musiałem się specjalnie wysilać, żeby zrobić jej zdjęcie
Szef usiłował mi przez 10 minut wytłumaczyć jakiego fajnego Merola widział na parkingu, ale zupełnie nie wiedział co to za model i z jakich lat
W końcu poleciałem sam na dół, no i się wyjaśniło